Monthly Archives: marzec 2009

Do września projekt ustawy “antydyskryminacyjnej” w parlamencie

We wrześniu rządowy projekt ustawy o wyrównywaniu szans osób z niepełnosprawnością, opracowany na podstawie społecznego projektu środowisk osób z niepełnosprawnością, powinien trafić do prac w parlamencie – ocenia szef sejmowej komisji ds. osób niepełnosprawnych, poseł Marek Plura (PO).

Podczas konferencji w Sosnowcu, towarzyszącej targom rehabilitacji, poseł uznał przygotowywaną ustawę, nazywaną “antydyskryminacyjną”, za dokument fundamentalny dla środowiska osób z niepełnosprawnością. Jak mówił, intencją jest uchwalenie nowego prawa jeszcze w tym roku.

Przedstawiciele środowisk osób z niepełnosprawnością przekazali swój projekt premierowi w grudniu ubiegłego roku. Został opracowany przy współpracy 150 organizacji i ma być wniesiony do Sejmu jako projekt rządowy. Marek Plura nie spodziewa się jednak dużych zmian w stosunku do pierwotnej wersji, ale głównie korekt podyktowanych wymogami legislacyjnymi.

Projekt przewiduje m.in. obligatoryjne dostosowanie budynków publicznych i transportu drogowego, ale także np. placówek handlowych i usługowych, do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Na dostosowanie poszczególnych dziedzin projekt przewiduje wiele lat, zwykle ok. 10, z możliwością przedłużenia tego okresu o 2-3 lata w szczególnych przypadkach.

– Handlowcy, usługodawcy czy instytucje, które nie zapewnią odpowiedniego dostępu osób niepełnosprawnych, mogą zostać zaskarżone do sądu, przed którym to one będą zobowiązane do udowodnienia, że przystosowanie obiektu jest niemożliwe, np. ze względów architektonicznych – podkreślił poseł.

Projekt zakłada też sankcje pieniężne (nawet do 10 tys. zł) dla tych, którzy nie dostosują się do przepisów nakazujących likwidację barier architektonicznych, a także możliwość odebrania takim podmiotom pozwolenia lub koncesji na działalność.

– Duch nowego prawa jest taki – każdy usługodawca, który unika odpowiedzialności za to, że świadczy usługi dla wszystkich, może nie świadczyć ich nikomu, gdy zostanie takiej możliwości pozbawiony, np. przez odebranie koncesji – powiedział Marek Plura.

Projekt zawiera także zapisy o wyrównywaniu szans osób z niepełnosprawnością w ich dostępie do edukacji, ochrony zdrowia, kultury i rozrywki. Przewidziano powołanie ministra ds. osób niepełnosprawnych oraz Rady do spraw osób z niepełnosprawnością, wybieranej na czteroletnią kadencję.

Inne postulaty środowiska osób z niepełnosprawnością, które powinny być zagwarantowane ustawą, to m.in. możliwość pełnego uczestnictwa w wyborach (tj. głosowanie przez pełnomocnika), równe prawa dla osób niesłyszących (tłumacze języka migowego w sądach i urzędach) oraz określony poziom programów tłumaczonych na język migowy w telewizji. Większe prawa mają zyskać rodzice dzieci z niepełnosprawnością, którym odmówiono przyjęcia do szkół.

Według spisu powszechnego z 2002 roku w Polsce jest 5,5 mln osób z niepełnosprawnością. W tej grupie przeważają kobiety.

PFRON: wszystkie wnioski oceniamy pod względem merytorycznym

Wszystkie wnioski o dofinansowanie oceniamy pod względem merytorycznym, niezależnie od tego, kto je składa – zapewnia PFRON. Wyjaśnia także, że przeprowadzenie konkursu jest wymogiem ustawowym, a nie uznaniową decyzją PFRON.

Piątkowa “Rzeczpospolita” zarzuciła Państwowemu Funduszowi Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, że wycofał się z obiecanej na sześć lat dotacji na świetlice terapeutyczne dla Fundacji im. Brata Alberta ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.

Według gazety PFRON zmienił program “Partner III”, w którym brała udział organizacja, przez co – aby otrzymać dofinansowanie – musiała przystąpić do konkursu, w którym jej wniosek przepadł. “Rz” cytuje rzecznika PFRON, który zapewnia, że jest szansa, by fundacja uzyskała jednak dotację w ramach drugiego konkursu ofert. Zdaniem ks. Isakowicza-Zaleskiego to nie rozwiązuje problemu, ponieważ w konkursie fundacja może dostać maksymalnie 800 tys. zł, a to jest mniej niż połowa środków potrzebnych na utrzymanie świetlic terapeutycznych prowadzonych przez organizację.

Dyrektor Wydziału Programowania i Realizacji Zadań PFRON Marta Lempart poinformowała, że konieczność przeprowadzenia konkursu wynika ze zmiany ustawy o rehabilitacji i wejścia w życie rozporządzenia MPiPS. – PFRON dołożył wszelkich starań, aby przejście z programu “Partner” na system konkursowy nie odbiło się na ciągłości prowadzonej przez organizacje działalności – zapewniła.

Dodała, że porozumienia zawierane w ramach programu “Partner” nie gwarantowały otrzymania środków i to nieprawda, że PFRON zobowiązany był – jak napisała “Rz” – do wypłacenia Fundacji im. Brata Alberta 13 mln zł w okresie sześciu lat. – W ramach porozumień należało corocznie składać wnioski o dofinansowanie i zawierać kolejne umowy – podkreśliła Marta Lempart.

Prezes Fundacji im. Brata Alberta ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ocenił, że w sprawie prowadzonej przez niego organizacji PFRON “popełnia klasyczny błąd, nie traktując organizacji pozarządowej jako partnera, tylko jako natrętnego petenta, który ciągle zawraca głowę urzędnikom państwowym”.

Marta Lempart zaznaczyła, że wnioski startujące w konkursie oceniali niezależni eksperci, a konkurs przeprowadzono w oparciu o ustawę o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. Podkreśliła, że fundacja ks. Isakowicza-Zaleskiego nie dostała dofinansowania, ponieważ jej wniosek był zły.

Jak wyjaśniła, wniosek został sporządzony na dużym poziomie ogólności, co utrudniło przede wszystkim weryfikację kosztów, zwłaszcza w zakresie wynagrodzeń, a w budżecie liczącym 2 mln zł koszty samych wynagrodzeń wynosiły ponad 1 mln 250 tys. zł, czyli blisko 70 proc. kwoty wnioskowanej. Koszty osobowe administracji wynosiły blisko 20 proc., co oznacza, że znaczna część wysokiego kosztu przypadającego na beneficjenta nie służy mu bezpośrednio.

– Jeśli jakaś fundacja liczyła, że dostanie punkty za pochodzenie, to się myliła – dodała.

Marta Lempart poinformowała także, że w drugim konkursie Fundacja im. Brata Alberta może złożyć dwa wnioski na łączną kwotę do 1 mln 600 tys. zł.

Ks. Isakowicz-Zaleski podkreślił, że oceniający wniosek nie zwrócili się do zainteresowanego o jego uzupełnienie czy poprawienie, ale od razu go odrzucili. Wyjaśnił, że pensje zajmowały tak dużą część środków, bo na inne wydatki fundacja pozyskuje pieniądze z innych źródeł. Dodał, że w sprawie sześcioletniej dotacji na prowadzenie świetlic podpisał w listopadzie 2007 r. porozumienie z poprzednim wiceprezesem funduszu.

– Nie robimy łaski państwowemu funduszowi, ani on nam łaski nie robi, bo to jest działalność społeczna służąca osobom niepełnosprawnym. Gdy świetlice zostaną zamknięte, ucierpią na tym dzieci niepełnosprawne i ich rodzice. Szkoda, że PFRON nie widzi skutków tego typu decyzji – powiedział ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

– Świetlice są prowadzone od ośmiu lat. Cztery lata temu dostaliśmy nawet nagrodę od prezesa PFRON za wzorowe prowadzenie świetlic. Wnioski co roku są pisane na tych samych zasadach – przez osiem lat uważano świetlice za dobre, a dziewiątego roku oceniono je negatywnie – dodał.

Zdaniem Marty Lempart wysoka ocena działalności Fundacji im. Brata Alberta nie może być kryterium powodującym automatyczne przyznanie środków w procedurze konkursowej, z pominięciem merytorycznej oceny wniosków. – Ocenie merytorycznej podlegają wnioski, a nie składające je organizacje – podkreśliła.

Autor: PAP

Nie będziemy głosować

Niepełnosprawni, chorzy i starzy obywatele Rzeczpospolitej Polskiej nie zagłosują wedle korzystnych dla nich reguł podczas czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Na co dzień dzielnie znoszą niesprawiedliwości losu. Nie podają się, walczą. Z ograniczeniami materialnymi i fizycznymi, z uprzedzeniami innych. Teraz zostali pokonani przez politykę.

Mowa o ludziach niepełnosprawnych i w podeszłym wieku, którym nowelizacja ustawy z dnia 23 stycznia 2004 Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego stwarzała perspektywę wzięcia czynnego, nieskrępowanego, rzeczywistego udziału w wyborach. Nic takiego jednak nie nastąpi! Powód jest banalnie prosty: prezydent RP, Lech Kaczyński odmówił podpisania ustawy i skierował ją do rozpoznania przez Trybunał Konstytucyjny, podejrzewając w niektórych punktach niezgodność jej zapisów z ustawą zasadniczą.

Głównym zarzutem nominalnej głowy państwa polskiego jest zbyt późne wprowadzenie zmian, skoro wybory do europarlamentu mają się dobyć już w czerwcu. Nowelizacja nie uwzględnia zatem rzekomo 21-dniowego terminu, jaki prezydent ma zgodnie z konstytucją do podjęcia rozstrzygnięć w kwestii jej podpisania. Dziwnym trafem, prezydent umiał podpisać kiedyś w ciągu kilku godzin ustawę zapewniającą PiS-owi dominację w mediach publicznych.

Porzućmy jednak dywagacje i skupmy się do meritum problemu. Ustawa wychodząc na przeciw postulatom zgłaszanym przez osoby niepełnosprawne oraz reprezentujące ich organizacje pozarządowe, wprowadzała możliwość glosowania przez pełnomocników wyborczych. Podkreślmy: nie pośredników, lecz pełnomocników, a więc osób reprezentujących interesy obywatelskie wyborców, którzy z racji niepełnosprawności, inwalidztwa albo choroby nie mogą sami uczestniczyć w akcie głosowania.

Badania tzw. terenowe i wykonane na ich podstawie szacunki wykazują bowiem, że około 20 lokali wyborczych jest niedostępnych dla osób z upośledzeniem aparatu ruchowego, a o przystosowaniu ich do percepcji i uczestnictwa osób głuchoniemych i niewidomych, lepiej nie wspominać.

Rzecz wydawałaby się mało istotna, ale taką nie jest, dotyczy bowiem około 2 milionów niepełnosprawnych Polaków. Dwóch milionów obywateli, którzy niby mają zagwarantowane pełne prawa obywatelskie, w tym wyborcze, faktycznie jednak nie mogą ich realizować.

Gdy doda się do tego osoby w wieku podeszłym, przewlekle chore, albo tylko z okresowym inwalidztwem czy choroba, może się okazać, że liczba rodaków, którzy nie wezmą udziału w wyborach sięga 4 – 5 milionów.

Ludzie ci chcą wziąć udział w wyborach, są gotowi do spełnienia patriotycznego obowiązku, jak się zwykle przy podobnej okazji słyszy, ale nie mogą, bo utrudniają im to albo obiektywne uwarunkowania albo wadliwe regulacje prawne.

W wielu innych krajach europejskich problem ten został pomyślnie już dawno rozwiązany. U nas politycy każdorazowo, po wyborach, czy to ogólnych czy samorządowych wylewają rzewne krokodyle łzy nad niską frekwencją, po czym nie robią nic, aby tę frekwencje powiększyć. Ot, w taki choć sposób, by dać możliwość faktycznego, a nie tylko utrwalonego na papierze czynnego prawa wyborczego osobom niepełnosprawnym. Albo wydłużając czas wyborów glosowania do dwóch dni.

Prezydent przeciwstawiając się idei glosowania przez pełnomocników, tłumaczy swe wątpliwości ewentualnością popełniania bliżej niesprecyzowanych nadużyć. Oczywiście, zawsze są one możliwe. Bardziej jednak należy domniemywać w postawie głowy państwa opowiedzenia się po stronie interesu wyborczego pewnej partii, która być może – podkreślmy: być może – skalkulowała, że niska frekwencja wyborcza, zapewni jej lepszy wynik wyborczy. Jest to wielce prawdopodobne, w sytuacji, kiedy elektorat tej partii składa się z wiernych, zdyscyplinowanych zwolenników, dodatkowo motywowanych i mobilizowanych przez nawoływania pewnego radia, znanego ze swych sympatii politycznych.

W wypowiedziach medialnych polityków obozu proprezydenckiego pojawia się przy okazji obłudny argument, że głosowanie przez pełnomocników wyborczych narusza ponoć konstytucyjne prawo bezpośredniości wyborów. Wielka obłuda, albo ogromna ignorancja. Zasada bezpośrednich wyborów nie ma nic do kwestii osobistego czy nieosobistego głosowania, gdyż oznacza tyle, że wyborcy oddają swe glosy bezpośrednio na osobę kandydującą, a nie na przykład na elektorów. Sami w sposób ostateczny i decydujący przesądzają o składzie osobowym wybieranego organu władzy. Nie ma więc pośredników. Inaczej mówiąc wybory są jednostopniowe, a nie dwu czy nawet kilku stopniowe. Nie ma więc pośredników, ale mogą być pełnomocnicy.

Dodajmy jeszcze, że kwestia, którą media dość tendencyjnie zresztą przedstawiają i relacjonują, nie jest wcale nową. Zgłaszana jest prze od lat co najmniej 9. Trybunał Konstytucyjny nie zdąży z oczywistych względów proceduralnych z rozpatrzeniem wniosku prezydenta, w takim terminie, który uwzględniając nawet pozytywne dla niepełnosprawnych wyborców rozstrzygnięcia, umożliwi ich wejście w życie. Niepełnosprawni, chorzy i starzy obywatele Rzeczpospolitej Polskiej nie zagłosują wedle korzystnych dla nich reguł. Ale być może zagłosują już w ten sposób w następnych wyborach do Sejmu, Senatu, rad wojewódzkich, miejskich i gminnych.

Żródło:  www.ngo.pl

1 2